Niechciane
dziecko Warsa i Sawy
Pierwsze wzmianki o wsi
Siekierki pochodzić mają z XIII wieku.
Zaczęło się na wesoło.
Władający tym zakolem „królowej polskich rzek”, hrabia Lubomirski, uznał za
konieczne ufundowanie na tym terenie pawilonu rozrywkowego. August II Mocny uznał
te okolice za wspaniały teren łowiecki.
Nie wszystek zwierzynę
wybił, bo piszący te słowa i mieszkający w tej okolicy może zaświadczyć, że widywał
tutaj o poranku serniki, kuropatwy, zające i pawie, biegające pośród malowanych
żytem pól.
Osiedlanie na lewobrzeżnej
Kępie Bełk, obecnych Siekierkach, rozpoczęło od się spontanicznego powstawania
wiejskich zagród, które osadzono na łąkach, pastwiskach, nieużytkach i pośród
lasów. Mieszkańcy dostarczali do Warszawy płody rolne, usługi, wyplatane
koszyki i wozili piasek z nad Wisły. W
końcu, osadę tą przypisano do Gminy Mokotów i parafii Wilanów. W roku 1916
Siekierowianie doczekali się możliwości noszenia dumnego miana Warszawiaków.
Nie zmieniło to ich służebnej
roli, jaką pełnili dla stolicy. Z niebytu wydobył tą biedną osadę dopiero
Stefan Starzyński, budując szkołę, która istnieje do dzisiaj. Później powstają
już tylko olbrzymie, nigdy niezrealizowane plany.
Dla Warszawy powstała
olbrzymia Elektrociepłownia Siekierkowska oraz Trasa Siekierkowska z mostem. Co
z tego wszystkiego mają autochtoni? Czego im brakuje do szczęścia? Bardzo
wiele. Ale o tym potem.
Wielkie zawieruchy
historyczne niczego nie oszczędziły temu zakątkowi Warszawy. Hitler i Stalin tu
też zrobili, co swoje. Po Powstaniu Warszawskim koledzy Hitlera rozkazali stawienie się 120 ludziom w zamienionej
na koszary szkole. Pod karabinami odprowadzono ich na al. Szucha, gdzie
większość rozstrzelano. Domostwa spalono, dwór i folwark zniszczono.
Po wyzwoleniu nas przez
Stalina nastał nam namiestnik Bierut. Rozumiał on bardzo dobrze, na czym polega
Rewolucja i natychmiast wprowadził wywłaszczające dekrety. Do dzisiaj Warszawa nie
może dojść do siebie po tej grabieży. Zahamowało to inwestycje i zasiedlenia.
Do dzisiaj wchodząc do Urzędu słyszy się od drzwi, że przez Dekret Bieruta– nic
nie można załatwić.
Jest jednak kilka rzeczy,
które służą Siekierowianom. Należy tu napisać kilka słów o niedawno zbudowanym
sanktuarium Matki Bożej Nauczycielki Młodzieży oraz mieszczącej się w nim
szkole. Powstało ono w miejscu, w którym w roku 1946 zauważono objawienia Matki
Boskiej. Piękna architektura świątyni widoczna jest z daleka.
W roku 1926 wybudowano wał
przeciwpowodziowy dający do dzisiaj ludziom poczucie bezpieczeństwa w chwilach,
gdy Wisła pokazuje swoje dzikie oblicze. W słoneczne dni można tu spotkać
spacerowiczów, cyklistów i wędkarzy.
A teraz złe wiadomości. Już
w latach 60. ubiegłego stulecia Olgierd Budrewicz opisywał: Siekierki składają się z kilku garści
czerwonych domków, rozrzuconych po polach i łąkach, niekiedy powiązanych ze
sobą czymś w rodzaju drogi. Do dzisiaj niewiele się zmieniło. Największa ulica
– Bartycka – jest wizytówką Siekierek. Dziurawa jak durszlak, bez kanalizacji
deszczowej i chodników na całej swojej długości.
Inne, pomniejsze uliczki to
goła ziemia z ogromnymi kałużami, które gdy wysychają latem dają możliwość
sprawdzenia wytrzymałości samochodów. Rodeo samochodowe trwa w najlepsze w
porze deszczowej. Na Bartyckiej, pomimo pobudowanych obok drogi dużych
zbiorników deszczowych, nadmiar wody zamienia się w olbrzymie kałuże. Wszystko
to przypomina skądinąd znane regiony świata, gdzie w porze suchej wznoszą się
tumany kurzu, a w deszczoweji powstają błotniste jeziorka
Miasto chce, aby drogi
budowali deweloperzy. Ci odmawiają podwyższania kosztów inwestycji, tłumacząc
się niemożliwością uzyskania wyższej ceny za 1 m2 mieszkania na
rynku warszawskim. Prywatni właściciele terenów pod przyszłe drogi ciągają miasto
po sądach (nie tylko polskich) w celu uzyskania odszkodowania za zmniejszoną
wartość swojej własności.
To nie wszystko. Na tę samą
melodię w powiększonym o spółdzielnie, wspólnoty mieszkaniowe i instytucje składzie
negocjuje się z Miejskimi Wodociągami odbiór ścieków komunalnych. Ścieki
komunalne są tu odprowadzane przez instalację podciśnieniową. Wszystko, co
wydalimy przez rury kanalizacyjne ze swojego mieszkania trafia do specjalnych
zbiorników, by dalej poprzez zassanie wędrować w górę do następnych zlewni. W
razie przejścia na system normalnej kanalizacji infrastruktura ta nie będzie
przydatna do dalszego użytku.
Wszyscy mieszkańcy – w tym
również niżej podpisany - przywykliśmy do tego, co mamy i dla świętego spokoju
nie chcą nowych, olbrzymich miejskich arterii i spektakularnych inwestycji.
Czy zapomniano, że wszyscy
jesteśmy dziećmi tych samych rodziców - Warsa i Sawy?
Romuald Styszyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz