niedziela, 3 sierpnia 2014

Miłość 50+



Eliksir miłości 50+
Miłość rodzi się w duszy człowieka. Nie byłoby nas bez miłości kobiety i mężczyzny. Przekonuje nas o to tym film „Love Punch”.
Przetłumaczyłbym go jako „Eliksir Miłości”, ale ktoś inny nadał mu już drętwy, polski tytuł „Riwiera dla dwojga”. Bez komentarza.
Pierwsze ujęcie – zbliżenie na barmana, wstrząsającego termosem do przygotowania drinka, a właściwie eliksiru. Nie miesza. Czyżby za chwilę miał pojawić się James Bond?
Nie inaczej. Oto Pierce Brosnan, grający świeżo upieczonego emeryta, spotyka na przyjęciu swoją byłą żonę, w która wciela się Emma Thompson. W cudowny sposób zagrała ona kobietę, która ciągle liczy na zjedzenie jeszcze jednego „ciacha” przez Internet. Gdybym maił adres mailowy wysłałbym jej swoje, przerobione w Photoshopie zdjęcie. Pomarzyć każdy może.
Wracajmy jednak na ekran. Richard ciągle nie wychodzi ze swojej roli i zalicza kolejne sekretarki. Kate, poszukująca jeszcze jednej miłości, ale jednocześnie kuta na cztery nogi, cwana baba. I tak by to mogło trwać do końca świata - ale życie nie znosi spokoju.
Firma Richarda okazuje się nagle bankrutem. Jej aktywa, w tym fundusz emerytalny, zostają przejęte przez rekina finansjery z Paryża. Richard i Kate, ich przyjaciele i pracownicy zostają na starość z niczym. Okazuje się, że jest to w Europie legalne. Do nas też to idzie.
Spokojnie, mamy wszak na planie Bonda i jego cwaną partnerkę. Przygotowują diabelski plan. Postanawiają okraść oszusta z Paryża. Nic wielkiego. Chodzi o zwinięcie diamentu wartego 10 milionów euro.
Wszystko mogłoby przebiegać jak w klasycznym filmie tego gatunku. Nie o to jednak chodziło scenarzyście i reżyserowi, Joelowi Hopkinsowi. Zrealizował komedię, która jest zderzeniem mitu kinowego Bonda z Richardem, mającym już ponad pięćdziesiąt lat. Na ekranie odnajdujemy swój świat. Bohaterowie zdają się dobrze nam znanymi przyjaciółmi.
Rozwiedzeni bohaterowie kłócą się ze sobą jak każde stare dobre małżeństwo. Ponieważ robią to na sposób angielski, trzeba uważać na każde słowo, aby moc się zaśmiać w odpowiedniej chwili.
Oprócz mnie na widowni śmiali się tylko widzowie, którzy mieli więcej niż 50 lat. Co bowiem może wiedzieć o prostacie, częstym siusianiu i popołudniowej drzemce dwudziestolatek? Moim zdaniem należy ten film ogłosić dozwolonym od lat pięćdziesięciu.
Akcji filmu ani jego zakończenia nie będę opowiadał z oczywistych powodów. Nie mogę jednak powstrzymać się od wspomnienia o głębokim uczuciu miłości, jakie pojawia się na końcu filmu u naszych od dawna skłóconych bohaterów.
Nikt nie jest wstanie powiedzieć jak i gdzie rodzi się miłość. Jedyną odpowiedzią zdaje się być dusza oraz pragnienie czystego uczucia. „Love Punch” przekonał mnie, że miłość po pięćdziesiątce jest możliwa. To wystarczający powód do tego, by wszyscy 50+ go zobaczyli.   My 50+ wszystkich krajów łączmy się!  All we need is love!
Romuald Styszyński
Zwiastun: http://youtu.be/8ZVu8GnoLAc

2 komentarze:

  1. I znowu zachęta do pójścia do kina. Kino w wakacje, czemu nie. Nam, tym po 50 przecież już nie plaże w głowie. Perypetie dziarskich seniorów stają się motywem wielu scenariuszy. Faktycznie my już śmiejemy się trochę w innych momentach niż młodzież. Ważne jest żeby się w ogóle śmiać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszmy się z tego co mamy. Kłopoty znajdą nas same.

    OdpowiedzUsuń